Gdy przed wielu laty przyszłam do wspólnoty Nowe Jeruzalem zafascynowałam się Słowem Bożym. Zaczęłam czytać Biblię. W wolności i bardzo świadomie wybrałam Chrystusa jako Pana i Zbawiciela mojego życia. Był to owoc spotkania w Rzymie na audiencji u Jana Pawła II. Dziś uświadomiłam sobie, że to Pan wtedy dotknął mojego serca przez dotknięcie ręki Ojca Świętego.
Codzienne kłopoty, trudności życiowe i choroby moich pacjentów i rodziny przybliżają mnie teraz do Boga, gdyż ciągle u Niego szukam pomocy.
Umacnia i posyła
Jezus nie obiecał nam łatwej drogi. Codziennie jednak doświadczam cudu Łaski Bożej. Postanowiłam głosić Jezusa swoim życiem. Wiem, że wszystko mogę w tym, który mnie umacnia! Codzienna Msza Święta i adoracja w kaplicy szpitalnej pomagają mi wytrwać. Pytam wtedy Pana Jezusa czy to, co robię, jest zgodne z Jego wolą, oraz pytam, czego ode mnie oczekuje.
Chciałam znaleźć swoje miejsce we Wspólnocie i znalazłam się w Dziele Miłosierdzia – to niesienie pomocy duchowej przez modlitwę w danej sytuacji oraz konkretna pomoc na co dzień osobom potrzebującym wsparcia.
A mam tą łaskę, że przez powołanie w pracy do pielęgniarstwa nie muszę wychodzić na ulicę, aby szukać potrzebujących, oni sami przychodzą do mnie. Jest ich bardzo wielu. Ja wyznaję zasadę, że nikt nie jest tak bogaty, aby nie przyjąć pomocy, ani nikt tak biedny, aby nie mógł podzielić się z potrzebującymi.
Forma pomocy może być różna, np. posługiwanie w opiece nad kobietą po porodzie w szpitalu lub w domu, wykąpanie dziecka, zaniesienie obiadu, pościelenie łóżka, czy zrobienie zakupów. Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia i posyła. Chęć pomocy rodzi się sama.
Jestem pewna, że bez Jezusa nie dałabym rady. To On jest motorem i dodaje sił. Wiem, że jest obecny w każdej sytuacji i przez trudności życiowe stał się dla mnie bardzo bliski.
Leczy i uzdrawia
Wiem i stale to powtarzam moim współpracownikom, lekarzom, profesorom i docentom, że Jezus ma wszystkie specjalności i jest największym lekarzem!
Jezus uzdrawia, wiem to na pewno i mogę tu przytoczyć wiele przykładów z codziennego życia.
Uzdrawia duchowo, fizycznie, a czasami w bardzo dziwny dla naszego myślenia sposób.
Moja koleżanka żyła w związku niesakramentalnym. Kiedy jej mąż dostał wylewu, poprosiłam Wspólnotę o modlitwę za niego. On wprawdzie umarł, ale jego żona, ta moja koleżanka, po wielu latach przystąpiła do sakramentu pojednania. A kiedy i ona ciężko zachorowała na raka z przerzutami, to prosiła Boga, aby chociaż mogła zobaczyć wnuka, bo jej córka była wtedy brzemienna. Pan nas wysłuchał. Dziecko ma dziś 2 latka, ona wyszła ze szpitala i żyje, a miała według lekarzy odejść z tego świata.
Modlitwa uratowała też lekarkę, która spadła z konia i złamała kręgosłup. Po ludzku to niemożliwe, ale wróciła do pracy jako stomatolog, a miała ręce i nogi porażone.
Inna moja koleżanka ciężko zachorowała, miała 4 operacje w ciągu jednego tygodnia. Ona też wyszła cudem, teraz pracuje, chociaż nikt z lekarzy nie dawał jej szansy. Bóg jest wielki!!!
Jasia