„Muszę się ożenić…”

przez | 26 maja, 2021

Widzę, że moje przeżywanie chrześcijaństwa jest czasami rutyną, i Bóg może zadziałać w sposób niewyobrażalny, o czym zresztą czytam w Biblii. Jestem pod ogromnym wrażeniem świadectwa ks. Michała Olszewskiego SCJ, wygłoszonego na rekolekcjach Wspólnoty Nowe Jeruzalem w Skomielnej-Białej w maju 2012 r., o tym jak kobieta po ostatniej już modlitwie uwolnienia, nie mając pieniędzy, przejechała 600 km i bak w jej samochodzie nadal był pełny. Wiem, że było cudowne rozmnożenie chleba, to było tyle lat temu – OK. Ale że historia z bakiem zdarzyła się dwa dni temu, to naprawdę jest coś! To naprawdę jest niezwykłe!

Spotkanie w lesie

Chcę opowiedzieć historię, która miała miejsce w czasie tych rekolekcji. Zapisałem się do ks. Michała na spowiedź, ale nie mogłem się doczekać i wyspowiadałem się u o. Cezarego. Tym sposobem miałem „wakat”, pół godziny czasu, a przy tym wielkie pragnienie, żeby pójść samemu do lasu. Moja żona Jola zgodziła się. Szedłem spacerkiem, pojawiły się cztery drogi, wybrałem jedną, było pięknie, cudownie – zachwycałem się.

Gdy wyszedłem na szczyt góry, nagle przejechał koło mnie motor. Pomyślałem: „Kurcze, tak było cicho, fajnie”… Za chwilę usłyszałem łomot, a potem wołanie o pomoc. Pobiegłem i co widzę: rozwalony motor, człowiek leży obok, ma kask więc głowa cała, ale z ręki tryska krew! Mówi, że ręka jest złamana, że nie potrafi uruchomić telefonu. Zadzwoniłem na pogotowie i do jego matki, ale nie było zasięgu. Gość zwijał się z bólu. Powoli zatamowaliśmy krew. Mówił, że mieszka po przeciwnej stronie doliny, prosił, żebym mu pomógł zejść z góry i odprowadził motocykl. A przy tym bardzo klął, bardzo…

Z podstaw ewangelizacji wiem, że człowiek jest otwarty, gdy ma jakaś potrzebę, gdy jest np. chory – wtedy jest w stanie słuchać. Ruszyliśmy drogą w dół i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że przyjechał na jeden dzień z Austrii, i zrobił sobie wycieczkę do lasu.

Bóg wybrał czas

Z tego, co mówił, wynikało, że jest daleko od Boga. Postanowiłem podzielić się z nim wiarą. Opowiedziałem, że jestem tu na rekolekcjach, że robią na mnie wielkie wrażenie, i ciągle myślę o tym, jak to jest możliwe, żeby przejechać 600 km z pełnym bakiem. Słuchał bez słowa. W pewnym momencie zacząłem mu opowiadać o Jezusie, potem zapytałem, czy wierzy w Boga. Kontekst był naprawdę dziwny: idziemy przez las, człowiek cały we krwi, zepsuty motor, a my sobie rozmawiamy o Bogu.

W pewnej chwili, na podsumowanie naszej rozmowy, gość stwierdził: „Muszę się ożenić…”. Powiedziałem: „Fajnie byłoby, chłopie, Bóg jednak ma plan dla twojego życia. Zobacz, dziś na tym motorze mogłoby być dziesięć razy gorzej, miałeś szczęście, że masz tylko złamaną rękę, a ja się akurat wtedy pojawiłem”. Zapytał, czy jestem księdzem. Odpowiedziałem, że nie, że w Kościele jest teraz czas dla świeckich, żeby się dzielili doświadczeniem Boga i podejmowali różne inicjatywy.

Gdy zeszliśmy z góry, rodzina już czekała na niego. Wróciliśmy z jego krewnym po motor, bo był taki ciężki, że nie poradziłby sobie sam. I znów zacząłem podobną rozmowę z tym człowiekiem, i znów usłyszałem pytanie, czy jestem księdzem. On bardziej chciał mnie słuchać, ale wierzę, że przez obie te sytuacje coś ważnego się dokonało. Bóg dał mi taki czas, kiedy mogłem mówić do obu tych mężczyzn bez oporu, gdy obaj słuchali.

Cieszę się, że Pan Bóg odnowił we mnie potrzebę ewangelizacji, a przez to wydarzenie mnie wzmocnił. Chwała Jezusowi!

Paweł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *