Wspólnota to wielki dar

przez | 25 maja, 2021

Pragnę wyrazić wielką wdzięczność Panu Bogu za wszelkie dobro, które od Niego otrzymałam przez Wspólnotę Nowe Jeruzalem, za modlitwę i posługę kapłanów i osób świeckich.

Korzeń przeszłości

W 1996 r., gdy byłam już w Odnowie, zaczęły się dziać w moim życiu dziwne rzeczy: budziłam się w nocy, czułam czyjąś złą obecność, dusiłam się. Wybiegałam na balkon, żeby zaczerpnąć tchu, ale nie mogłam wciągnąć ani wypuścić powietrza. To wszystko do mnie nie pasowało – nigdy nie bałam się przebywać sama, byłam całkowicie zdrowa, dużo chodziłam po Tatrach. Czułam, że sprawa dotyczy moich dawnych praktyk.

Nigdy nie odeszłam od Kościoła i Boga, ale nie umiałam znaleźć z Nim osobistego kontaktu, więc szukałam Go przez medytację transcendentalną. Ćwiczyłam też elementy jogi, posługiwałam się wahadełkiem radiestezyjnym, bywałam u bioenergoterapeutów. Nie widziałam w tym nic złego, jedynie „siły natury” stworzone przez Pana Boga. I tak, na rekolekcje ignacjańskie pojechałam z wodą „energetyzowaną” przez radiestetę…

Teraz, widząc, co się ze mną dzieje, zniszczyłam wszystkie książki o wspomnianej tematyce. Problem nadal istniał, więc Ela Buchowicz z Nowego Jeruzalem poradziła mi rozmowę z o. Janem Biernatem, augustianinem, opiekunem tej Wspólnoty. Ojciec porozmawiał ze mną i odesłał do Krysi Sobczyk. Byłam zawiedziona, że nie pomodlił się nade mną, ale On na pewno się modlił – tej nocy spałam normalnie i problem już się nie powtórzył. Krysia dała mi kilka rad, zaczęłam regularnie przychodzić na uwielbienia.

Zapamiętałam szczególnie jedno z nich: o. Jan miał rekordowo krótkie nauczanie – zapytał, czy jesteśmy tu za względu na nasze problemy, czy dla Jezusa. Innym razem przyszłam z Mamą, i choć nie prosiła, została uwolniona z lęku o bezpieczeństwo swoich dzieci. Za jakiś czas Ela Buchowicz przekazała mi poznanie, żebym uwielbiała Pana głośno, we wspólnocie, i żeby to była Wspólnota Nowe Jeruzalem. I tak się stało. Jednak po dwóch latach odeszłam, żyłam blisko Boga, ale bez wspólnoty.

Pod prąd

W środę popielcową 2006 r. zaczęło się w moim życiu „trzęsienie ziemi” – do mieszkania położonego piętro niżej wprowadzili się studenci. W dzień i w nocy słuchali głośnej muzyki (techno), imprezowali, prośby nie skutkowały, policja interweniowała siedem razy. Chodziłam półprzytomna z niewyspania, w końcu za radą lekarza uciekłam z własnego mieszkania.

Lata 2008-2010 to już był „kataklizm” – waliło się wszystko, relacje ludźmi, sprawy zawodowe, finansowe, bytowe, zdrowie. Schemat był prosty: za dobro spotykało mnie zło; za pomoc – przykrości; za sukcesy w pracę – szykany. Wszelkie sprawy urzędach (np. kredyt na zakup mieszkania) załatwiałam po trzy, cztery razy; w moim nowo oddanym mieszkaniu pękła rura z wodą, podłączony prąd wcale nie płynął itd. Kiedy odsunęła się ode mnie najbardziej zaufana przyjaciółka, pomyślałam, że zostało mi już tylko zdrowie i Pan Bóg.

W lutym 2010 r., gdy byłam już skrajnie wyczerpana, Ela Buchowicz skontaktowała mnie z egzorcystą. Ksiądz modlił się o uwolnienie i stwierdził, że uderzenie Złego szło przez relacje, zdarzenia i okoliczności, gdyż nie mógł tego zrobić bezpośrednio, bo byłam pod osłoną sakramentów.

Kilka dni później rozpoczęłam seminarium Odnowy we Wspólnocie Nowe Jeruzalem. Spotkania naszej grupki odbywały w tej samej salce, w której kiedyś rozmawiałam z o. Janem. Pan Bóg pokazał mi przez to, że wszytko mogło potoczyć się inaczej, gdybym posłuchała Jego rady i modliła się w tej Wspólnocie. Z wielką uwagę słuchałam konferencji Krysi Sobczyk, o. Jana Biernata OSA, ks. Michała Olszewskiego SCJ i ks. Radosława Siwińskiego. Opisywały moją sytuację, porządkowały wiedzę i ukierunkowały na przyszłość. Zrobiłam sobie notatki i zaglądałam do nich potem przez kilka miesięcy. Seminarium bardzo mnie umocniło. Dzięki niemu potrafiłam przejść kolejne trudności oraz modlitwy o uwolnienie.

Księga pocieszenia

Seminarium uwrażliwiło mnie na codzienny Namiot Spotkania, zaczęłam walczyć o to, żeby był dłuższy niż dotąd. Mocno utkwiło mi w pamięci świadectwo ks. Michała Olszewskiego SCJ, m.in. na temat słoników szczęścia i wakacyjnych pamiątek z innych kultur, więc ja też pozbyłam się swoich. Później przyszła kolej na płyty z muzyką, w których występuje się przeciw Bogu, lansuje Złego, New Age, nihilizm itd. Ponownie przejrzałam wszystkie swoje książki i pozbyłam się kilku z nich.

Któregoś dnia rozmawiałam z Krysią Sobczyk o moim odstępstwie i wówczas zauważyła coś, z czym radziła zgłosić się do o. Jana. Wkrótce Ojciec, Krysia i Marysia Chmielewska modlili się nade mną o uwolnienie. Marysia przekazała kierowane do mnie Słowo z Księgi Izajasza, zachęcające do… głośnego wysławiania Pana. Nie miała przy sobie okularów, więc namiary Słowa obiecała przekazać telefonicznie.

I tu zdarzyło się coś, co mnie uczy, że walka duchowa trwać będzie zawsze, ale jeśli szukamy Pana Boga, to On zawsze zwycięży, i zaskoczy nas swoim działaniem. Otóż czekając na telefon od Marysi wysłałam jej sms z pozdrowieniami. Jednak odpowiedź nie przychodziła. Któregoś dnia pragnęłam, żeby choć przez chwilę, przed uwielbieniem, pomodlić się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Poza tym chciałam sobie kupić ikonę Pana Jezusa większego formatu niż miałam. Nagle w sklepiku między półkami ujrzałam Marysię. Powiedziała: „O, z nieba mi spadłaś, nie mogę się do ciebie dodzwonić. Wpadłam tu tylko na chwilę, żeby sobie kupić ikonę Trójcy Świętej, ale taką większą”… Usiadłyśmy i przeczytałyśmy Słowo z modlitwy. Był to fragment z Księgi pocieszenia, bardzo piękny, zapewniający o wyzwoleniu i opiece. Przekonałam się, jak bardzo konkretnie Pan Bóg do mnie przemówił tamtego wieczoru. Potem sprawdziłyśmy, czy Marysia ma poprawnie zapisany numer mojego telefonu. Wszystko było w porządku, a mimo to aparat pokazał wiele nieudanych rozmów. Wtedy Marysia znów do mnie zadzwoniła – połączenie pojawiło się natychmiast. Cóż, przeszkadzanie nie miało już sensu…

Pan Bóg powoli odbudowuje wszystkie dziedziny mojego życia i poucza, że ich Fundamentem ma być On sam. Pokazuje mi prawdę o mnie i uzdrawia. Przekonałam się po raz kolejny, że wspólnota to wielki dar Boga, miejsce Jego szczególnej Obecności i błogosławieństwa. Za to wszystko chwała Panu!

Lidka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *